wtorek, 13 lutego 2024

Otwarte MISZCZOSTWA Krakowa vol. 2

Nie wypadało nie pojechać. Po pierwsze - bo to obecnie bezdyskusyjnie najlepsza impreza OiMowa. MISZCZU robi to pierwszorzędnie. Po drugie - niedaleko. Choćby z tych względów nie być, to jednak byłby grzech. Wprawdzie jechałem kompletnie nie obeznany z najnowszą wersją zasad, z propozycją ochotniczego bayowania, ale skoro mam figurki, to po co mają się kurzyć.

O wynikach pisać nie będę, bo wstyd ;) Ale wszystkie cztery walki dały mi czystą satysfakcję z gry i z rozmów z oponentami. W sumie - po to właśnie pojechałem. I po naukę zasad w praktyce. 

Bitwa 1: vs Marcin AVALLAR Grzelak, RON, scenariusz FORPOCZTA, 0:10 (0-2)


Bitwa 2: vs Marek tarnowski, MOSKWA, scenariusz KLUCZOWE POZYCJE, 0:7 (0-2)

Bitwa 3: vs Rafał Kucharzyk, PRUSY, scenariusz: POTYCZKA, 5:5 (0-2)

Bitwa 4: vs Artur BOLO Nowak, CESARSTWO, scenariusz: POTYCZKA, 1:6 (0-2)

O poziomie imprezy nie ma co się rozpisywać, mistrzostwo i tyle. Pod każdym względem. Przynajmniej od strony uczestników, bo organizator, Kamil MISZCZU Jasak, jakieś tam niedociągnięcia dostrzegał. My nie. 

Nikt nie wyjechał z pustymi rękami, nawet ja :)

Miszczowska ekipa (Stare dziki): Elt, Miszczu, Konrad.

Fot. Zuzanna Porębska

poniedziałek, 29 stycznia 2024

GRY HISTORYCZNE W KATOWICACH

 Jak wiadomo, po jakichś dziesięciu latach prowadzenia Klubu Gier Historycznych w dąbrowskiej "Sztygarce", przeniosłem swoją działalność do Katowic, do Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności (czyli, mówiąc prościej, na kopalnię "Wujek"). Piszę "swoją", choć oczywiście wokół Klubu stworzyła się pewna społeczność. Choć początkowo miały działać dwie "sekcje", bitewniakowa i planszowa, to jednak z czasem ta pierwsza zdecydowanie zaczęła przeważać. Klub, zgodnie ze swoja nazwą, od początku miał za zadanie skupianie miłośników gier historycznych, zatem takie właśnie gry były preferowane, choć zdążały się odstępstwa od tej zasady.

Przechodząc do katowickiego ŚCWiS założyłem sobie dwie rzeczy - po pierwsze kontynuowanie działalności Klubu (choć przez rok spotykaliśmy się jeszcze także w Dąbrowie Górniczej) oraz położenie większego nacisku na gry planszowe. Obie rzeczy się udały a teraz, po prawie dwóch latach działalności w nowym miejscu, wykrystalizowała się także nowa społeczność. Oczywiście, nadal jest miejsce na bitewniaki - zwłaszcza na drogie memu sercu Ogniem i Mieczem, choć i w inne systemy chętnie bym zagrał, jeśli czas pozwoli. 

Ważną kwestią w działalności Klubu jest regularność - stąd stały termin naszych spotkań. Zawsze jest to ostatni piątek miesiąca, chyba że wypadnie jakieś święto itp., to wtedy przesuwamy. Nie ma żadnych opłat ani zobowiązań. Liczy się tylko chęć przyjścia i spędzenia wolnego czasu. Czas spotkań ustalony jest na godziny 16.00-24.00, ale można go, w zależności od potrzeb, przesunąć w dowolna stronę. W każdym razie po godzinie 16 wystawa jest wyłączana, pracownicy Centrum idą do domu, a my możemy skupić się na grach i rozmowach. Nikt i nic nam nie przeszkadza. Można przyjść "z ulicy", ale tworzymy też własną sieć wymiany informacji, umawiania się na konkretne tytuły. 

Listę gier można zobaczyć w dziale W CO GRAMY. To jest to, co mam na półce w ŚCWiS albo mogę przynieść z domu. Gramy też w inne rzeczy, każdy może zaproponować coś ze swojej własnej kolekcji. Pomysłów w każdym razie nie brakuje. 

Oprócz regularnych spotkań KGH istnieje także możliwość zorganizowania jakiegoś eventu, pokazu dla szkoły, lekcji muzealnej itp. Także w wakacje i ferie zimowe organizowane są dodatkowe spotkania, tym razem w godzinach przedobiadowych, bardziej z myślą o młodszych graczach. O wszystkim informujemy na bieżąco, także za pośrednictwem mediów społecznościowych ŚCWiS.

Fotki pochodzą z różnych spotkań zorganizowanych w Śląskim Centrum Wolności i Solidarności na przestrzeni ostatnich dwóch lat.

poniedziałek, 25 września 2023

POLA CHWAŁY 2023

 Kiedy kończy się wrzesień, wszystkie moce kierowane są w stronę Niepołomic, gdzie niezmordowany Robert Kowalski, wiecznie pogodny i uśmiechnięty, choć wewnętrznie pewnie niejednokrotnie wk...ony, nie bez pomocy licznej mniej lub bardziej anonimowej ekipy, organizuje Pola Chwały. W tym roku po raz 17! Kto mnie zna, ten wie, że od czasu gry byłem pierwszy raz, może na 10 edycji (po kilkuletnich próbach dotarcia) przyjeżdżam za każdym razem. Z początku tylko jaki widz, teraz zawsze jako uczestnik - a to gram w turnieju (Ogniem i Mieczem) a to - jak w ostatnich latach - organizuję wielką figurkową "rekonstrukcję" jakiejś historycznej bitwy - efekty można oglądać choćby tutaj na blogu w zakładce HISTORYCZNE BITWY. W tym roku myślałem - rocznicowo - o Parkanach 1683, ale organizatorzy poprosili o coś bardziej "okrągłego" - CHOCIM 1673. Dwa lata temu robiliśmy pierwszy Chocim (ten z 1621) więc było trochę łatwiej, bo wały i umocnienia były już gotowe. Tylko ze teraz dla odmiany siedzieli w nich Turcy, a wojska Sobieskiego szturmowały. Zresztą bez znaczenia - po której stronie pod Chocimiem byśmy nie byli, nasi zawsze wygrywali ;)

Tak więc nieopodal niepołomickiego zamku, w budynku Małopolskiego Centrum Dźwięku i Słowa (zwanego potocznie MerCeDeSem) w dniach 22-24 września stanął Chocim 2.0. Rozstawienie stołu i figurek zaczęliśmy dopiero ok. 21.30, a kończyliśmy nad ranem - z przerwą na sen oczywiście. Kiedy już wystawiłem wszystkie tereny, rozstawiłem figurki, okazało się, że nie wziąłem jednego pudełka. Tylko jednego, ale za to z... husarią i dowódcami. Tak to Rzeczpospolita pod Chocim bez husarii się wybrała (ale i tak wygrała). Oczywiście mimo dość sporej liczby podstawek (nie liczyłem dawno, ale będzie coś w okolicach klubu 500+)  nie jestem w stanie sam jeden wystawić obu walczących stron, zwłaszcza że Turka nie mam ani jednego. Ale na kogo jak na kogo, na Panów Braci zawsze mogę liczyć. I tak:

- Kamil "Miszczu" Jasak uratował sprawę podłoża, bo swoich blatów nie mam jak zabrać ze sobą (odkąd dzieci mi się z domu wyprowadzają, mam coraz mniejszy samochód) a na dwa dni przez imprezą zorientowałem się, że nie mogę znaleźć mojej beli zielonego materiału. Miszczu użyczył nam swoich mat, co kosztowało mnie przebijanie się przez cały Kraków w godzinach szczytu. Ale warto było. Kamil - dzięki stokrotne.

Trzon armii tureckiej miałem ze sobą, dzięki hojności i uprzejmości dawnego mistrza OiM Bartka "Von Berthold" Jędrzejczaka. Spore posiłki przybyły z samych Niepołomic - to druga niemal dywizja turecka Michała Gaconia, wsparta jeszcze figsami Roberta Kowalskiego i Zbyszka "Zk1944" Krywosza. Nie liczyłem, ale samych janczarów było koło serki (podstawek, nie figurek), nawet nie wszystko wyciągałem z pudeł.

Trzon armii koronnej to oczywiście moja dywizja, tym razem bez husarii. ta na szczęście przybyła zza wzgórz dzięki wsparciu Michała Gaconia. Swoje też dołożyli Piotr Sz, Tęgowoj Wspaniały i Rafał Kucharzyk. Panowie - wielkie dzięki. Dobrze byłoby kiedyś zagrać tymi siłami - może Parkany?

Gros elementów to oczywiście robota Roberta Kowalskiego, tylko nieco innego ;)

Była moc. Domyślałem się wcześniej, że tym razem raczej nie będziemy tego grali. Raz, że większość potencjalnych uczestników grania było zaangażowanych w turniej "Ogniem i Mieczem" a dwa, że graliśmy mniej więcej to samo (tylko odwróconymi stronami) dwa lata temu. A oblężenie w OiM to nie jest najbardziej emocjonujący scenariusz.

Fot. Tęgowoj

W tym roku oprócz samej makiety reprezentowałem także instytucję, w której pracuję - Śląskie Centrum Wolności i Solidarności. Przez dwa dni nagadałem się zatem tyle, że hej. A dodatkowo dzieci mogły sobie zagrać w prostą "Drogę do wolności" a starsi w prototyp gry o pacyfikacji kopalni w czasie stanu wojennego (16 grudnia 1981) - "Idą pancry na Wujek"...

Poniżej garść fotografii trochę z naszej makiety i stoiska ŚCWiS, a trochę z pozostałych atrakcji tegorocznych Pól Chwały. Jak zwykle, chciałoby się być wszędzie. Te spotkania, te rozmowy, choć często tylko w biegu i przelocie to jest coś, co sobie na PCh cenie najbardziej. No te wielowątkowość historyczną, gdzie wiking gada z konfederatem, rozmowie przysłuchuje się powstaniec styczniowy, żołnierz Księstwa Warszawskiego przechadza się po parku a Obelix wpada do obozu Rzymian. Planszówkowicze oczywiście niczego nie widzą, bo musieliby podnieść głowy znad żetoników, sosnowiczanie toczyli ciężkie (i ostatecznie zwycięskie) boje na wodach mórz i oceanów a panowie szlachta siedzieli w piwnicy i sączyli miód... 

A nie - jednak grali w Ogniem i Mieczem.